Utrudnienia są szansą Nowe logo Konferencji Episkopatu Polski


Dziesięć dobrych rad właściwego korzystania z mediów w erze cyfrowej


25 września 2015, 22:01 | 6 komentarzy | 26 168

Ostatnio podczas pomocy przy przeprowadzce znalazłem w rodzinnej biblioteczce książkę „Cyfrowa duchowość” Stefana Meetschena. Okładka i tytuł zachęcił mnie do lektury. Pomyślałem sobie – okey, prowadzę bloga którego nazwałem katotechnologicznym, to może powinienem sięgnąć po książkę z pogranicza duchowości i technologii, skoro na taką natrafiłem. W przypadku tego tytułu przyznaję – to był błąd.

Na każdym kroku czyha cyfrowe niebezpieczeństwo

Gdybym to ja miał decydować o tym jak nazywa się ta pozycja to zasugerowałbym nazwę „Zagrożenia wynikające z używania internetu”. Wtedy miałbym jasność, że po taką książkę nie mam co sięgać.

Dowiedziałem się z „Cyfrowej duchowości”, że sieć jest pełna pornografii, przemocy, mobbingu i ruchów okultystycznych. Przeczytałem też gorzkie słowa o Facebooku. Najpopularniejszy serwis społecznościowy na fali nowej kultury uczuciowej ma wytwarzać „nowy typ człowieka”, „nową antropologię”, której główną tendencję można by podsumować następująco: Koniec z niezdecydowaną nieśmiałością i tajemniczą głębią duszy. Liczy się tylko ten, kto jest gotowy zwierzać się, wyrażać siebie w cyfrowej wymianie, nawet jeśli jest ona powierzchowna i binarna. Kto milczy, kto nie wykazuje nieustannej obecności, wypada z gry. Jest bezwartościowy.

Złe proporcje

Nie sposób nie przyznać autorowi racji w wielu kwestiach. Przecież w sieci faktycznie czyha wiele zagrożeń, a gdzieś między jednym i drugim postem zagubiliśmy poczucie tego, że na portalach społecznościowych umieszczamy za dużo informacji. Ponadto ciągłe prześciganie się w ilość odsłon, lajków, obserwatorów sprawia, że człowiek uważa siebie za mniej wartościowego, bo nie stoi za nim zbyt duża społeczność. To wszystko prawda. Nie mogę się jednak zgodzić z proporcjami w jakich zostały przedstawione szanse i zagrożenia. Na 200 stron książki zaledwie na kilku przeczytamy o tym, że internet zawiera cenne informacje, zapewnia dostęp do wiedzy i daje szanse na duchowe ubogacenie. Co więcej, znamienny dla tej pozycji jest brak zauważenia tego, co dobre poza Kościołem. Internet jest o tyle dobry, o ile ludzie mogą śledzić życie Kościoła, czytać dokumenty Stolicy Apostolskiej czy obserwować Ojca Świętego na YouTubie i Twitterze. Zastanawiam się czy brak zauważenia tego co dobre w na „cyfrowym kontynencie” poza Kościołem wynika z krótkowzroczności, złej woli czy specyfiki lokalnego Kościoła z którego się wywodzi autor.

Zobacz człowieku dobro

Ponad trzy miesiące temu jeden z blogerów (wcale nie bloger katolicki) rozpoczął akcję, która miała na celu „oszukać Google”. Napisał tekst sugerujący po tytule, że czytelnik znajdzie w nim metody na szybkie samobójstwo. W środku zamiast porad były numery do telefonu zaufania. Idea była prosta – pomóc tym, którzy chcą skończyć ze swoim życiem. Do akcji dołączyło wielu innych blogerów (mój tekst znajdziecie tu), a sieć została zasypana tego typu tekstami. Nie wiem czy od czerwca wzrosła częstotliwość korzystania z telefonu zaufania, ale ponieważ mój tekst odwiedza co miesiąc ok. 500 osób to mogę przypuszczać, że udało się dotrzeć do osób, które się pogubiły gdzieś po drodze. Mam nadzieję, że będą szukać specjalistycznej pomocy. Ilekroć widzę, że ktoś trafia na ten tekst na moim blogu, tylekroć staram się powierzać w modlitwie tę osobę.

Tego typu oddolnych inicjatyw autor nie zauważa. A szkoda, bo zamiast opisywać na całą stronę jak to dobrze, że Katedra w Kolonii już w 2009 r. dostosowała swoją stronę do urządzeń mobilnych (co zresztą nie jest prawdą – sprawdziłem to licząc na fajerwerki na wersji pod smartfony i tablety) mógłby zwrócić uwagę na oddolne działania podejmowane przez Kościół w Niemczech. Jestem pewien, że za naszą zachodnią granicą są katolicy, którzy są aktywni w sieci i troszczą się o rozwój całego człowieka, nie tylko jego sfery duchowej.

Jak korzystać z mediów w erze cyfrowej?

Książkę kończy dziesięć przykazań dotyczących używania mediów elektronicznych. Celowo piszę o nich jako o radach, a nie przykazaniach, bo – moim zdaniem – przykazania to za dużo powiedziane. Ani ja, ani autor nie mamy gotowego patentu na bezpieczne, wolne od niebezpieczeństw korzystanie z nowych mediów. Z pewnością warto pamiętać o ostrożności i zastanawiać się czy to, po co sięgam w sieci przynosi dobro czy też jest marnotrawieniem czasu i sił na coś, co nas nie rozwija.

Bez zbędnego przedłużania przedstawiam Ci dziesięć rad (zdecydowanie najlepszy fragment książki), o których warto pamiętać przed uruchomieniem przeglądarki:

  1. Bóg nie jest Google, On jest Tajemnicą. Ćwicz się w cierpliwości i zarezerwuj sobie odpowiednią ilość czasu na słuchanie Boga.
  2. Częściej wyłączaj cyfrowe urządzenia. Pozwalaj sobie na regularny mailowy urlop.
  3. Sprawdzaj, jakie treści i produkty cyfrowo konsumujesz oraz ustal, co nie jest dobre dla twojej duszy.
  4. Opracuj swój najbardziej autentyczny profil. Bądź sobą i pomóż innym być autentycznym. Bądź przy tym najbardziej dyskretny, jak to tylko możliwe, i nie wynoś wszystkiego na zewnątrz.
  5. Poświęcaj uwagę osobom z twojego realnego otoczenia i tym z otoczenia wirtualnego, dzieląc się sobą z jednymi i drugimi w oddzielnym czasie.
  6. Tylko Bóg może zaakceptować Ciebie takiego, jakim jesteś, bezwarunkowo, niezależnie od tego, ilu masz znajomych na Facebooku i jak interesujące zdjęcia zamieszczasz w Internecie.
  7. Staraj się wzbogacić strumień komunikacji w Internecie o pierwiastki duchowe.
  8. Na swoim profilu i poprzez swój styl przekazu dawaj świadectwo, które będzie wewnętrznie zgodne z Ewangelią. Pozostań człowiekiem autentycznym i myślącym!
  9. Poddawaj krytycznej ocenie oferentów duchowych treści i ich ofertę w sieci. Bądź czujny, abyś nie dał się złapać w fałszywą sieć.
  10. Pamiętaj o swoim ciele i poruszaj się wystarczająco dużo w realnym świecie.

Będzie mi niezmiernie miło, jeśli dołączysz do mnie na Facebooku!

Kamil Lipiński – mąż i ojciec, przedsiębiorca, webdeveloper, bloger, człowiek, który ma wielką nadzieję na to, że można się czegoś sensownego o WordPressie dowiedzieć w 500 sekund. Wierzący (bynajmniej nie w technologię) geek.

Subscribe without commenting




Spelling error report

The following text will be sent to our editors: