Designated Survivor czyli House of Cards z drugiej strony lustra Zmiana stylu pracy sprzyja zmianie przyzwyczajeń


Czy warto powierzyć odkurzanie i mycie podłóg robotom?


05 grudnia 2016, 15:54 | 10 komentarzy | 46 650

Nasze domy są pełne robotów. Pralka, lodówka, zmywarka, mikrofalówka, ekspres do kawy – przecież to wszystko urządzenia, które trzymamy w domu po to, by sprawniej radzić sobie z codziennymi obowiązkami. Nie musimy prać w rzece, zakopywać jedzenia głęboko w ziemi aby przechować je w niskiej temperaturze. Dotychczas pytaliśmy się „kogo kolej na zmywanie”? Teraz pytamy raczej „kto teraz opróżnia zmywarkę”. Wiele się pozmieniało i wydaje mi się, że wkrótce będzie czas na kolejny krok – powszechną automatyzację odkurzania mieszkań oraz biur.

Od sceptycyzmu do pełnej akceptacji

– Nie będzie mi nic jeździć po mieszkaniu Grażyna! Po moim trupie! – zawrzało pewnie w niejednym domu na myśl o zakupie robota sprzątającego.

Doskonale rozumiem tego typu obawy. W końcu ten sprzęt mimo wszystko różni się od pozostałych – przede wszystkim tym, że porusza się wkraczając w życiową przestrzeń. Pralka nie powie: „będę jednak stała w innym miejscu”, no chyba że poczęstujemy ją cegłówką. Wtedy gwarantuję, że zatańczy nam w salonie makarenę.

Nie wiedziałem czy to dobra pora na zakup tego typu urządzenia. Mimo wszystko zaryzykowałem. Zamówiłem 3 tygodnie temu na AliExpressie odkurzacz iLife v5. Od kilku dni testuję go we własnych czterech ścianach i zaczynam się zastanawiać czy przypadkiem nie wyciągnę tradycyjnego odkurzacza dopiero przed świątecznymi gruntowymi porządkami. Ale może po kolei.

Przesyłka z Hong Kongu dotarła kurierem w niecałe dwa tygodnie. W paczce za wyjątkiem Chuwi iLive v5 były dodatkowe akcesoria: wąsiki, którymi podmiata okruchy, zapasowy mop i dwa dodatkowe filtry, stacja dokująca oraz kilka różnych przejściówek pozwalających na zasilanie urządzenia. Jak się okazało fabrycznie robot miał już trochę baterii, bowiem po naciśnięciu przycisku Clean rozpoczął od razu pracę.

Dopiero kolejnego dnia po 12 godzinach ładowania mogłem przetestować w pełni jego możliwości. Zasadę działania poznałem wcześniej na YouTubie. Dwie szczotki idealnie zbierały okruchy i kurz, które dostawały się przez otwór ssący do pojemnika. W tylnej części odkurzacza był przymocowany mop przydatny podczas mycia podłóg. Na czas odkurzania postanowiłem go zdemontować.

Najbardziej obawiałem się tego, czy robot będzie dokładnie zbierał brud. Nie do końca wierzyłem w to, że odkurzy mieszkanie i gołym okiem będzie widać różnicę. Obawiałem się, że szczotki mogą roznieść okruchy po całym salonie. Nie wiedziałem też czy nie będzie pracował za głośno oraz czy nie będzie rozpraszał podczas codziennych obowiązków. Po czterech dniach koegzystencji z poruszającym się po naszej przestrzeni życiowej robotem pozbyłem się wszelkich obaw i nie mogę się napatrzeć jak czysto jest w naszym mieszkaniu. Nie mówiąc już o tym, że jest coś skupiającego uwagę w jeżdżącym po mieszkaniu robocie i czasami przerywam codzienne obowiązki aby popatrzeć jak pracuje. Może powinienem się martwić, że lubię patrzeć jak inni pracują zamiast samemu zabrać się do pracy?

Jak działa automatyczny odkurzacz?

Robot może działać w trzech trybach:

  • czyszczenie miejscowe – zatacza coraz szersze kręgi czyszcząc przestrzeń gdzie np. coś się rozsypało. Jeśli przestrzeni jest niewiele to po kilkunastu odbiciach się od ścian odkurzacz się samoczynnie wyłącza, więc trzeba go ręcznie aktywować.
  • czyszczenie krawędzi – odkurzacz jeździ wzdłuż krawędzi ścian i zgarnia koty z miejsc, w których te lubią przebywać najbardziej. Dokładny ale czasami zdarzy mu się nie doczyścić kąta.
  • zwykły tryb czyszczenia – porusza się akcydentalnie od ściany do ściany. Mój ulubiony, bo mimo iż w jego pracy nie ma określonego porządku to jest to kwestia czasu, aż dotrze do większości miejsc. I co najważniejsze w pełni automatyczny, w związku z czym mogę „powiedzieć” do iLife’a: „Teraz sprzątasz łazienkę. Nie wypuszczę Cię póki nie skończysz.” Włączam ten tryb, zamykam drzwi, ba – mogę nawet zgasić światło – i mam pewność, że robot nie ustąpi aż nie posprząta całej łazienki. Zwykle wystarcza kilkanaście minut, ale gdybym o nim zapomniał to biedaczek mógłby pewnie równe dwie godziny przejeździć tylko w tych kilku metrach kwadratowych.

Najlepsze w tego typu sprzęcie jest to, że mogę pisać dla Was ten tekst, w tym czasie robot ogarnia mieszkanie przed przyjazdem rodziców i mam pewność, że kiedy skończę pisać będzie czysto. Mogę więc zajmować się tym co istotniejsze, a mieszkanie samo się sprzątnie. No prawie, bo kurzy nie wytrze i bajzlu ze stołu nie posprząta ale i tak zyskuję dobre kilkanaście minut.

Robot iLife V5 ma nieco ponad 7 cm wysokości więc z powodzeniem wjeżdża pod łóżko oraz niektóre meble. Nigdy nie lubiłem odkurzać trudno dostępnych miejsc, a teraz wystarczy że wyciągnę spod łóżka przedmioty, które mogą przeszkodzić w odkurzaniu, puszczę robota i kurzowi spod łóżka mogę powiedzieć: „do widzenia”.

Automatycznego robota testowałem także jako sprzęt do zamiatania kurzu zbierającego się… na meblach. Dzięki czujnikom zapobiegającym upadkowi z wysokości z pewną obawą ale puściłem go na poziomie 2 metrów i zebrał bezbłędnie kurze z mebli. Oczywiście pierwsze tego typu sprzątanie do najprzyjemniejszych nie należało, bo stałem na krześle i asekurowałem w razie upadku, ale okazało się że świetnie sobie radzi podczas pracy na wysokościach.

ilife

Chuwi iLive v5 to nie tylko automatyczny odkurzacz ale też mop. Pojemnik na kurz można zastąpić pojemnikiem z wodą, podpiąć ścierkę do tylnej części robota i rozpocząć mycie podłóg. A właściwie je włączyć, bo podłogi myją się same. Może nie jest to idealny sposób na mycie podłóg, a pojemnik trzeba uzupełniać wodą jeśli chce się umyć kilkudziesięciometrowe mieszkanie to jako wsparcie w regularnym myciu podłóg całkiem nieźle się sprawdza. A, jeszcze jedno. Nie można go w tym trybie nosić, bo „sika”.

Biały szum i małe suszarkoodkurzacze

Świetnie się złożyło, że odkurzacz kupiliśmy w momencie, kiedy pojawił się w naszej rodzinie drugi syn. Ponieważ teraz mamy jeszcze mniej czasu na codzienne obowiązki, urządzenie, które co pewien czas ogarnia domowy rozgardiasz bardzo się przydaje. Tym bardziej, że przy dwójce dzieci okruchów pod stołem raczej nie będzie ubywać. Robot iLife pełni w sytuacji, w której jesteśmy jeszcze jedną dodatkową funkcję, o której producent być może nie pomyślał. Kiedy porusza się wokół łóżeczka najmłodszego syna generuje biały szum, który rodzice małych dzieci tak bardzo lubią. Zresztą nie tylko rodzice, bo małe dzieci również – szum według specjalistów może przypominać dziecku odgłosy znane jeszcze z życia prenatalnego, jak oddech czy bicie serca mamy i tym samym ułatwiać zaśnięcie.

Urządzenie, które kupiliśmy ma kilka drobnych wad o których muszę wspomnieć:

Po pierwsze niektóre przedmioty lubi bardziej niż inne. Właściwie to lubi to za mało powiedziane. Jest to miłość w pełni fizyczna, choć przypuszczam, że miłość nieodwzajemniona. Jednym z tych przedmiotów jest suszarka do ubrań pod którą podjeżdża, blokuje się, a wszelkie próby wyjechania do przodu i tyłu kończą się fiaskiem. Kiedy patrzymy po sobie z żoną na tę sytuację, zastanawiamy się czy nie będzie z tego małych suszarkoodkurzaczy. Mogłaby być z tego całkiem funkcjonalna krzyżówka.

Po drugie iLife lubi niektóre pomieszczenia bardziej od innych. Bardzo często puszczony bez nadzoru wjeżdża do kuchni i spędza tam długie kwadranse. Gdyby jeszcze był z tego jakiś obiad to bym zrozumiał, ale on czyści wyczyszczone dawno kąty. Na szczęście można go w każdej chwili złapać i przestawić albo przy pomocy pilota sterować nim zdalnie i przejechać tym samym do innego pokoju.

Po trzecie szczotki zamiatające śmieci czasami przesuwają je w inne miejsce. Pół biedy jeśli to jest środek pokoju gdzie za chwilę zostaną zgarnięte. Gorzej jeśli okruchy i włosy trafiają do szczeliny do której robot się nie zmieści i zaczynają się tam gromadzić.

Po czwarte mógłby lepiej radzić sobie z myciem podłóg. Droższe urządzenia pewnie to potrafią po robocie niewiele droższym od dobrej marki odkurzacza nie powinienem się spodziewać cudów. I bez tego w relacji ceny do funkcjonalności wygrywa z podobnymi produktami na naszym rynku.

Co polubiłem w robocie iLife V5?

  • subtelne zaczepki wąsikami kiedy robot buszuje pod stołem
  • bezradne uderzanie przednim zderzakiem we wszystko co napotka na swojej drodze w poszukiwaniu kurzu
  • skomplikowaną relację robota z suszarką (oraz dywanikiem łazienkowym)
  • docieranie w trudno dostępne miejsca – zarówno pod łóżkiem jak i na meblach
  • nieustępliwość we wciąganiu porzuconych przez starszaka zabawek z Kinder Niespodzianki

Intuicja podpowiada mi, że roboty wkrótce będą wyręczać nas w odkurzaniu, a być może także w myciu podłóg w coraz większej ilości domów. Model, który kupiłem dostępny jest za ok. 700-750 zł na AliExpressie. W podobnej cenie można go dostać na Allegro. Zdecydowane warto, bo znacznie ułatwia życie, zastępuje podczas wykonywania prozaicznych prac domowych i pozwala zachować porządek w mieszkaniu.

Masz pytanie odnośnie działania robota iLife V5? Pisz w komentarzach. Chętnie odpowiem.

Będzie mi niezmiernie miło, jeśli dołączysz do mnie na Facebooku!

Kamil Lipiński – mąż i ojciec, przedsiębiorca, webdeveloper, bloger, człowiek, który ma wielką nadzieję na to, że można się czegoś sensownego o WordPressie dowiedzieć w 500 sekund. Wierzący (bynajmniej nie w technologię) geek.

Subscribe without commenting




Spelling error report

The following text will be sent to our editors: