Noc jak dzień Jakiś filmik, jakaś stronka … czyli słów kilka o profesjonalizmie


Czy nową książką „króla blogerów” można palić w kominku?


20 listopada 2013, 11:08 | 13 komentarzy | 15 741

Nie zamierzam namawiać Was do palenia książek. To domeną nazistów było organizowanie płonących stosów pod bibliotekami, które miały oczyścić społeczeństwo niemieckie z „destrukcyjnego piśmiennictwa”. Książka Tomka nie jest na pewno destrukcyjna, ale też nie jest dla każdego.

Kiedy kupiłem Jego pierwszą książkę, byłem wtedy mocno nakręcony na zmianę na blogu. Pamiętam że był to swego rodzaju moment przełomowy. Mówiłem sobie: wóz albo przewóz. Albo coś zmieni się w moim sposobie blogowania, albo rzucę to w cholerę. Całe szczęście wtedy kupiłem tą książkę. Potrzebowałem jej w tamtym momencie. Mimo braku sympatii do autora w ciągu kilku dni pochłonąłem ją w całości i dostałem solidną dawkę motywacji do regularnego pisania.

Z entuzjazmem ale mniejszym niż poprzednio kupiłem kolejną książkę Tomka. Piszę po imieniu, a nie ksywce, bo nie chcę mu narobić smrodu w Google. No dobra, może trochę i tak już narobiłem ale ogólnie nie w moim interesie jest przeszkadzać mu w interesach. A właśnie, odnośnie hajsu…

O zarabianiu, aby zarobić

Najczęściej książki o zarabianiu nie zawierają złotych przepisów na szybką forsę. Owszem, chodzi tu o zarobek, ale raczej o zarobek autora, bowiem tego typu publikacje zawsze dobrze się sprzedają. Nie dziwne – każdy chce zarobić. Nawet jeśli ktoś nie ma bloga, to będzie ciekaw ile można wyciągnąć miesięcznie z jego prowadzenia. Być może niektórzy po przeczytaniu książki założą bloga licząc na to, że wcześniej czy później dostaną maila z pierwszą propozycją współpracy reklamowej. Nie ma w takim podejściu nic złego, pod warunkiem, że nie jest to jedyna motywacja.

Książki o zarabianiu piszą ludzie, którzy upatrzyli sobie w tego typu publikacji sposób na szybki zarobek.

Subiektywne 5 faktów o książce Tomka, które nie świadczą o niej najlepiej

  1. „Bloga” nie powinno się czytać bezkrytycznie. Tomek może i potrafi swoją pewnością siebie przyciągnąć czytelnika, ale jeśli spojrzymy na Jego porady z dystansem to pojawia się wiele nieścisłości. Sprzeczności znajdziemy nawet na sąsiadujących ze sobą stronach.
  2. Książka napisana jest prostym językiem. Za prostym. Nie mam nic przeciwko jaskrawym porównaniom, ale odnoszę wrażenie, że wiele myśli jest sprowadzonych do banału.
  3. Tytuł: Część III – Współpraca z firmami. 60 stron. Ci co czytali – wiedzą. Postanowiłem nie spoilerować, więc jeśli nie czytaliście to wybaczcie ale więcej wam nie powiem. Napiszę tylko, że argumentacja na początku trzeciej części książki mnie nie przekonała.
  4. Tomek ma wyjątkowy talent do tego, żeby pisząc o czymś tekst przy okazji chlapnąć coś (być może niechcący). Często ma to związek z upraszczaniem, które dość często stosuje. Odradzając konkretne działania nastawia do siebie negatywnie określone grupy osób, którym te działania są na rękę. Pisząc o różnych osobach bardzo często chwali ale czasami zdarza mu się nie przemyśleć do końca wypowiedzi i obrazić kogoś. Być może jest to kreacja, którą tworzy tak aby polaryzując swoich czytelników liczyć na jeszcze większe zaangażowanie. Tak czy inaczej, nie podoba mi się tego typu podejście.
  5. „Król blogerów” nie jest futurystą. Nie wiem czy to akurat problem, bo każdy z nas jest inny. Faktem jest jednak, że jeśli spodziewacie się po książce nakreślenia spójnej wizji polskiej blogosfery za 2, 5 czy 10 lat to powinniście raczej sięgnąć po analizy Natalii Hatalskiej. Tomek owszem czasami wybiega w przyszłość, ale robi to sporadycznie i nie wchodzi w rolę proroka blogosfery.

Misja: bloger

Pozwólcie że przytoczę znaleziony w sieci komentarz Pana Irka prowadzącego bloga Blurppp. Komentarz znalazłem pod recenzją na Mediafunie:

To co promuje Kominek to “Blog sp. z o.o.” czyli jak na tym naszym blogowaniu ugrać jak najwięcej. Ja blog rozumiem jako miejsce własnej pasji, ktoś kto czyta i jest to sensem jego życia niech chwali lub gani pozycje literackie, ktoś kto kocha gotować niech chwali się przepisami. Niech robi to z serca.
Potraficie powiedzieć co jest pasja pana Tomasza ? Ja potrafię, jest to kasa. Od pewnego czasu stał się blogerem celebrytą znanym z tego że jest znany.
Bardzo by mi było przykro, gdyby blogosfera poszła właśnie w tą stronę. To tak jak z muzykami, ci wielcy nie myśleli o publiczności, sprzedaży płyt i zysku. Tworzyli co im wrażliwość i talent dyktowały. Ci beznadziejny, skupieni na doraźnym zysku robili kastingi na muzyków, nie pytając co czują ale patrząc jak będą na plakacie wyglądać. Komercha za wszelką cenę, pisać to co “sponsor” chce przeczytać itd. Kominek szkodzi zamiast pomagać blogosferze.

Nie zgadzam się tylko z ostatnią myślą – widzę jak bardzo książki Tomka motywują blogerów. Co do pozostałych, mógłbym polemizować, ale musicie przyznać, że chociaż część racji jest po stronie autora Blurpppa.  Bardzo bliska jest mi idea blogera, który ma pasję. Pisze, bo chce zmienić świat. Planuje zaangażować się w konkretne dzieło pomocy. Promuje Szlachetną Paczkę czy inne dzieła charytatywne. Wkrótce z kilkoma blogerami zamierzamy wesprzeć jeden z ośrodków adopcyjnych i już teraz zapraszamy Was do tej inicjatywy. Bloger powinien być odpowiedzialny za siebie i innych. Na takie osoby składa się prawdziwa blogosfera. Przeczytajcie na blogu Idy o światełku, które zapaliło się po Blog Forum Gdańsk. Co prawda nie było mnie tam, ale czuję że  w tym tekście zawarty jest klimat tego miejsca.

Czy tak samo postrzega blogosferę Tomek? Nie mam wątpliwości, że tak. Gdyby tak nie było, nazwisko Tomka nie widniałoby na stronie akcji Blogerzy Dzieciom. Tylko dlaczego zniechęca do uczestnictwa w akcjach charytatywnych, jeśli akcja nie dotyczy blogera albo jego rodziny? Tego nie rozumiem.

Kupić czy nie?

Nie spalę demonstracyjnie nowej książki Tomka. Po pierwsze dlatego, że nie uważam palenia książek za dobre wyjście. Po drugie dlatego, że kupiłem e-booka, więc byłoby ciężko.

Jeśli prowadzisz bloga to w zasadzie możesz ją kupić. Wielu osobom się podoba i czerpią z niej inspiracje. Podobnie jak poprzednia książka także w tej znajdziesz dużo praktyki, uzyskasz konkretne porady jak współpracować z agencjami, jak agencje mają współpracować z Tobą. Książka pomoże Ci w realnym spojrzeniu na  wycenę akcji reklamowych. Szereg porad jakie w niej znajdziesz jest nie do przecenienia. Do czego Cię zachęcam? Jeśli już decydujesz się na zakup w formie elektronicznej to polecam Ci Legimi. Wydajesz 20 zł. a w zamian masz dostęp na miesiąc nie tylko do „Bloga” ale również do 2500 innych e-booków. Gdyby „Blog” nie spełnił Twoich wymagań, możesz zawsze sięgnąć po biografię Jobsa albo dobry thriller.

Jeśli nie jesteś blogerem czy pracownikiem agencji reklamowej i nie planujesz założyć bloga – szkoda Twojego czasu. Nie czytaj „Bloga”. Kilkanaście złotych lepiej wydać na abonament na Spotify.

Będzie mi niezmiernie miło, jeśli dołączysz do mnie na Facebooku!

Kamil Lipiński – mąż i ojciec, przedsiębiorca, webdeveloper, bloger, człowiek, który ma wielką nadzieję na to, że można się czegoś sensownego o WordPressie dowiedzieć w 500 sekund. Wierzący (bynajmniej nie w technologię) geek.

Subscribe without commenting




Spelling error report

The following text will be sent to our editors: