Kiedy nie warto korzystać z serwisów społecznościowych w celach promocyjnych? Screenr – nagrywanie w przeglądarce


Czas na zmianę bazy ze zdjęciami?


18 czerwca 2012, 06:50 | 2 komentarze | 11 038

Od dnia dzisiejszego rozpoczynam współpracę z Depositphotos. Spodziewajcie się większej ilości wpisów ozdobionych zdjęciami z tej bazy fotografii.

Ostatnio rozmawiałem ze znajomym na temat prowadzenia fanpage’a. Powiedział coś takiego: „niestety ludzie częściej zwracają teraz uwagę na zdjęcia”. Rozmowa zeszła na owo „niestety”. Moim zdaniem „stety”. Jeśli już jakiś blog czy witryna jest udostępniona dla odbiorców, jako jeden z nich chciałbym oglądać dobre jakościowo zdjęcia. Sam często pracując przy projektach stron internetowych korzystam z płatnej bazy ze zdjęciami, jednocześnie usiłując przekonać klienta, że dobre zdjęcia są na wagę złota.

Przyznam otwarcie, że dotychczas korzystałem z bezpośredniej konkurencji Depositphotos. Powodów było kilka:

  1. Bezpłatna baza ze zdjęciami oferowała również zdjęcia z bazy płatnej, tak więc jeśli nie znalazłem darmowego zdjęcia, wtedy miałem możliwość znalezienia go w drugiej części strony
  2. Baza której używałem jest chyba najbardziej popularna mimo wysokich cen za kredyty
  3. Dotychczasowa baza była niezawodna za wyjątkiem kilku zdjęć Warszawy, których nie mogłem znaleźć
  4. Jedną z największych zalet była możliwość wygenerowania i pobrania dużego zdjęcia na potrzeby projektu. Klient musiał zobaczyć zdjęcie przymierzone do projektu (nawet ze znakiem wodnym) aby podjął decyzję o jego kupieniu. Używałem do tego dodatkowej wtyczki do przeglądarki.

Ponieważ propozycja banku zdjęć Depositphotos pojawiła się niespodziewanie, dlatego miałem niewiele czasu na przyjrzenie się ofercie. Udało mi się zapoznać z ogólnymi zasadami tego stocka muszę stwierdzić, że jestem kuszony lepszą ofertą niż ta, z której dotychczas korzystałem. Czuję się, jakby dzwonił do mnie handlowiec Play :) Ale po kolei:

  1. Skoro cena za kredyt w Depositphotos jest korzystniejsza, a zdjęcia są podobnej jakości, to po co przepłacać? Nie będę musiał szukać zdjęć w bezpłatnej bazie, bo zdjęcie z płatnej będzie znacznie lepsze i osiągalne zarówno dla mnie jak i dla klienta.
  2. Nie muszę korzystać z najpopularniejszego stocka zdjęciowego. Ważne żebym znalazł zdjęcia, które mnie interesują.
  3. Znalazłem na Depositphotos zdjęcia, których nie było w moim dotychczasowym stocku.
  4. Z wtyczką w przeglądarce był ten problem, że czasami nie była kompatybilna z najnowszą wersją Firefoxa. Przy Depositphotos mogę zapomnieć o wtyczce, bo powiększenie zdjęcia ze znakiem wodnym jest domyślnie dostępne. Przykładowo zdjęcie smakowitego jabłecznika z filiżanką kawy można pobrać w rozmiarze 1024x681px ze znakiem wodnym. W zupełności wystarcza na potrzeby projektów internetowych. Tak więc ostatni argument odpada.

Pewnie będę dokładnie chciał przejrzeć bazę i sprawdzić czy znajdę tam zdjęcia z różnych kategorii, ale pierwsza godzina zapoznawania się z serwisem mnie zadowala. Jestem optymistycznie nastawiony do serwisu także dlatego (muszę wam o tym napisać żeby być uczciwym), że otrzymałem miesięczny abonament na zdjęcia. Abonament skłonił mnie do przyjrzenia się szczegółowo bazie. I bardzo dobrze, bo pewnie nie zwróciłbym na te detale uwagi.

I na koniec kilka słów wyjaśnienia. Dlaczego jabłecznik i kawa? Kawę pewnie właśnie pijecie przed początkiem ciężkiego tygodnia w pracy/uczelni/szkole (tym cięższego, bo obarczonego przegarną Polaków z Czechami). A ciasto z jabłkiem? Dlatego, bo jabłko symbolicznie jest uważane za symbol rajskiego kuszenia (chociaż gdybyśmy się mieli czepiać szczegółów, to mowa była w Biblii o rajskim owocu, a nie konkretnie jabłku). Depositphotos skutecznie kusi ofertą. A rozsądek podpowiada, że spróbowanie rajskiego owocu, inaczej niż w biblijnej przypowieści, grzechem nie będzie.

Dla niezdecydowanych Depositphotos oferuje darmowy abonament na 7 dni podczas którego będziecie mogli ściągać po 5 zdj. dowolnych rozmiarów dziennie. Wystarczy kliknąć na logo:

Fot. Depositphotos.com – 1583505

Będzie mi niezmiernie miło, jeśli dołączysz do mnie na Facebooku!

Kamil Lipiński – mąż i ojciec, przedsiębiorca, webdeveloper, bloger, człowiek, który ma wielką nadzieję na to, że można się czegoś sensownego o WordPressie dowiedzieć w 500 sekund. Wierzący (bynajmniej nie w technologię) geek.

Subscribe without commenting




Spelling error report

The following text will be sent to our editors: