70+ kroków do profesjonalizacji Twojego bloga Biblia Audio – ponadczasowa superprodukcja


Blog nie jest charytatywną choinką ale fundacja non-profit to nie dojna krowa


12 maja 2016, 10:09 | 14 komentarzy | 35 985

Być może słyszeliście o ostatnim zamieszaniu wokół współpracy znanej blogerki i fundacji non-profit Dzień Dla Życia propagującej m.in ideę honorowego oddawania krwi. Martyna, prezes fundacji zapytała blogerkę o możliwość współpracy. W odpowiedzi otrzymała maila z wyceną pracy na 17 tysięcy złotych. Wywołało to szok i gwałtowną reakcję, jak to zwykle bywa u ludzi, w których płynie gorąca krew.

Nie pisałbym na ten temat, gdyby nie wpis Pawła Opydo – Drogi blogerze, pomóż proszę. A spróbuj tylko odmówić. Postanowiłem nakreślić sytuację od innej strony abyś miał możliwość wyrobić sobie zdanie na ten temat.

Blog nie jest charytatywną tablicą ogłoszeń

Nie dostaję wielu propozycji reklamowych ale potrafię sobie wyobrazić, że skrzynki mailowe popularnych blogerów, które pękają w szwach od propozycji współpracy, najczęściej takiej za którą nie dostaną wynagrodzenia. W pewnym momencie bloger uświadamia sobie, że nie wszystkim jesteś w stanie pomóc, a być może nawet nie da rady wszystkim odpisać. Potrzebna jest wtedy stanowcza ale jednocześnie mądra reakcja.

Szanuję blogerów, którzy kierują się zasadą jednej współpracy na miesiąc. Myślę, że większość popularniejszych internetowych twórców ma świadomość, że jeśli z bloga albo vloga stworzą katalog reklamowy to ich czytelnicy zrobią to, co robią z katalogiem reklamowym – poświęcą mu 2 minuty i wyrzucą do śmieci. Dlatego oczywistością jest, że nawet przy nadmiarze wolnego czasu (o co popularną blogerkę nie posądzam) nie można angażować się we wszystkie akcje społeczne/reklamowe.

Fundacja pyta, bloger odpowiada

Od blogera zależy w jaki sposób odpowie na zapytanie. Być może bezpieczniej jest czasami nie odpowiadać, kiedy propozycji jest za dużo. Najlepiej jest grzecznie odmówić. Inną opcją czasami stosowaną jest wycena zaporowa. O ile w przypadku komercyjnej współpracy może się okazać, że co dla Ciebie zaporą, dla kogoś jest standardową stawką, o tyle w sytuacji, kiedy propozycja kierowana jest od fundacji nie zarabiającej na swojej działalności najlepszym wyjściem w sytuacji odmowy jest nie odpisywanie albo grzeczne podziękowanie. Trzecia droga może być najgorszym z możliwych scenariuszy.

Paweł zadaje w nagłówku pytanie „Jesteś blogerką więc musisz pomagać?”. Rozumiem, że takie ostre postawienie sprawy i kontrowersyjny tytuł przyciąga czytelników na bloga (sam stosuje raz na jakiś czas takie zabiegi), ale w moim poczuciu argument jest nietrafiony, bo nikt nie zmuszał blogerki do współpracy. Można dyskutować na temat tego czy Martyna we właściwy sposób zareagowała na tego typu wycenę, ale z pewnością nie można zakładać z jej strony postawy roszczeniowej. Propozycja dołączenia do akcji została wystosowana m.in. dlatego, że blogerka już jakiś czas temu współpracowała z fundacją.

Warto przy tej okazji jeszcze raz podkreślić, że zarząd fundacji nie otrzymuje wynagrodzenia, nikt nie jest zatrudniony w fundacji. Być może blogerka o tym nie wiedziała, a może pomroczność jasna sprawiła, że nie dotarło to do niej na czas pisania maila. A może ktoś pisał w jej imieniu i nie zrobił wcześniej researchu? To w tym momencie nie jest ważne. Ważne jest to, co sami zrobimy i czy zechcemy się włączyć w działania charytatywne związane z tą lub inną organizacją.

Status na Facebooku (już usunięty), który wzbudził takie emocje, nie był formą nacisku ale reakcją na szokującą odpowiedź. Reakcją być może nie do końca przemyślaną i pospiesznie opublikowaną, z pewnością niepotrzebną, ale – powtarzam raz jeszcze – to była tylko spontaniczna reakcja.

Ludzie w przypływie emocji popełniają błędy ale to nie powinno przekreślać ich szlachetnych działań. Wszyscy, bez względu na to czy prowadzimy dużą fundację, czy bloga dla tysięcy czytelników powinniśmy tak działać, aby zachęcać do działań charytatywnych, a nie do nich zniechęcać. Mam nadzieję, że konflikt który wypłynął w sieci nie będzie służyło odciąganiu ludzi od idei honorowego krwiodawstwa. Dlatego mam prośbę abyśmy nie antagonizowali środowisk, skoro zależy nam na tym samym.

Podobna sytuacja, inna reakcja

Kiedyś znalazłem się w podobnej sytuacji. Ładnych kilka lat temu promowaliśmy ze znajomymi akcję „Święta w Shopie” zachęcającą do zatrzymania się na chwilę w okresie świątecznym i dostrzeżenie w drodze od jednego do drugiego sklepu istoty świąt Bożego Narodzenia. Szukaliśmy ludzi, którzy chcieliby z nami współpracować. Napisaliśmy do bardzo znanego artysty występującego na scenach na całym świecie tłumacząc nasz pomysł, nakreślając kim jesteśmy i co chcemy osiągnąć. Pomysł z perspektywy czasu idiotyczny, bo mogliśmy się spodziewać reakcji ale wtedy byliśmy młodymi idealistami (dziś już jesteśmy tylko idealistami). W odpowiedzi otrzymaliśmy wycenę na chyba nawet większą sumę niż zaproponowała znana blogerka. Podziękowaliśmy, postanowiliśmy zrealizować plan minimum i też się udało. Do artysty nie mamy żalu.

„Działania charytatywne są świetne, jeśli robimy je z własnej woli i wewnętrznej potrzeby.” – napisał Paweł. Zgadzam się z tymi słowami w 100%. Życzę Wam i sobie aby nigdy nie zabrakło nam wewnętrznej potrzeby do podejmowania działań charytatywnych. Wkrótce mam nadzieje uda się wraz z kilkoma osobami z Mocnej Grupy Blogerów  włączyć się w akcję promującą ideę krwiodawstwa oraz przelać kilka litrów krwi w słusznej sprawie. Pomożecie nagłośnić temat, kiedy już będzie się działo?

Będzie mi niezmiernie miło, jeśli dołączysz do mnie na Facebooku!

Kamil Lipiński – mąż i ojciec, przedsiębiorca, webdeveloper, bloger, człowiek, który ma wielką nadzieję na to, że można się czegoś sensownego o WordPressie dowiedzieć w 500 sekund. Wierzący (bynajmniej nie w technologię) geek.

Subscribe without commenting




Spelling error report

The following text will be sent to our editors: