Zmiana stylu pracy sprzyja zmianie przyzwyczajeń Jak zyskać na promocjach banków?


Pokolenie TL;DR – czy potrafimy czytać długie teksty?


17 listopada 2016, 10:39 | 26 komentarzy | 72 002

Korzystając z sieci praktycznie nie ma dnia, kiedy nie przyłapałbym się na tym, że przewijam tekst zamiast go czytać. Są owszem wpisy tak świetne i wartościowe, że zamiast przemykania między akapitami zatrzymuję się na każdym słowie, staram się zapamiętać to co czytam albo notuję. Przyznaję jednak, że większość tekstów obejmuję wzrokiem szukając czegoś co przyciągnie moją uwagę, a kiedy nie znajduję to przechodzę dalej. Jeśli masz podobnie – znaczy, że tworzymy pokolenie „too long; didn’t read”.

Wszystko przez słowo drukowane

Stwierdzenie „za długie, nie przeczytałem” choć faktycznie pojawiło się na szerszą skalę dopiero w kontekście czytania tekstów w internecie to nie jest zjawiskiem nowym. Warto zauważyć pewną zmianę kulturową. Z początku słowo drukowane było czymś rzadko spotykanym, a książki (także z powodu skomplikowanego wykonania) kosztowały tyle co kilka wiosek. Był to czas, kiedy uczono się książek na pamięć, więc lektura była na najwyższym poziomie skupienia.

Wraz ze upowszechnieniem druku książki stały się przedmiotem osiągalnym, choć nie zawsze dostępnym od ręki. Zaprzestano uczenia się na pamięć całych akapitów aczkolwiek traktowano czytanie ze szczególną pieczołowitością. Książek można było mieć tyle ile zmieściło się ich w domu, a i tak na większy księgozbiór mogli sobie pozwolić tylko zamożniejsi.

Wraz z pojawieniem się prasy (nie wiem czy od samego początku ale krótka forma artykułów i bardzo zróżnicowane tematy sprzyjają tego typu zachowaniu) nastąpiła popularyzacja tego zjawiska. Skakanie po artykułach, przeglądanie nagłówków i oglądanie czarno-białych, a później kolorowych fotografii stało się coraz powszechniejszym zachowaniem. Internet tylko to zjawisko spotęgował. Nagle zaczęliśmy mieć dostęp do jeszcze większej ilości tekstów, a przestrzeń na gromadzenie nowych tekstów stała się właściwie nieograniczona i zupełnie niezwiązana z naszą przestrzenią domową dzięki terabajtowym dyskom, czytnikom e-booków oraz bibliotekom w chmurze. W związku z tym – mając świadomość, że pojawia się codziennie tyle tekstów że nie mamy szansy przeczytać nawet jednego promila – naturalnym „zachowaniem obronnym” stało się selekcjonowanie treści. Niestety coraz częściej frustracja spowodowana ciągłymi powiadomieniami sprawiła, że wiele osób przestało selekcjonować treści aby je w późniejszym czasie przeczytać, a prowadzi selekcję dla samej selekcji. Pocket, Read It Later, zakładki w przeglądarce – wszystko liczone w tysiącach. W dodatku zbiór ciągle się powiększający do tego stopnia, że już teraz wiadomo, że życia nie starczy aby to wszystko nadrobić.

Nie każde TL;DR przejawem bucowatości

Przeglądanie treści w poszukiwaniu tych najbardziej wartościowych nie jest niczym złym. W końcu to my jesteśmy właścicielami naszego czasu i wykorzystujemy go w jaki sposób chcemy. Szczególnie, że TL;DR jest niekiedy wykorzystywane nie w nominalnym tego skrótu znaczeniu ale jako ocena tekstu jako zbyt długiego, rozwlekłego, pełnego wodolejstwa i nie potrafiącego zainteresować czytelnika. Odnoszę wrażenie, że w przypadku przynajmniej części czytelników – chodzi nie o lenistwo ale o potrzebę treści pogłębionych, wartościowych, różniących się od setek innych artykułów, w których możemy przeczytać to samo.

Pokolenie TL;DR to niekoniecznie grupa ludzi cierpiących na deficyt koncentracji. Choć problem skupienia uwagi dotyczy przypuszczam każdego z nas to przypuszczam, że nie część z nas nie ma problemu z przeczytaniem książki od początku do końca. Raczej nie wybieramy sobie rozdziałów (o ile to nie poradnik, a beletrystyka), nie pomijamy opisów przyrody (o ile to nie „Nad Niemnem” – pozdrowienia dla wszystkich licealistów). Czasami zdarza się książkę przerwać i do niej nie wrócić chociaż znam co najmniej jedną osobę, która gdy rozpocznie lekturę książki to nie odłoży jej na półkę, póki nie doczyta do ostatniej strony. Nawet gdyby ta książka była kiepska – zawsze trzeba dać jej szansę. Takie podejście szanuję choć sam nie jestem do niego zdolny.

Problem z nami jest taki, że jesteśmy non-stop online. Dostajemy dziennie dziesiątki, jeśli nie setki różnych powiadomień i skrawków informacji. A ponieważ wtedy, gdy dostajemy te powiadomienia zazwyczaj nie jest właściwy czas aby czytać dłuższe teksty, dlatego odkładamy je na potem. A gdy już mamy czas to zazwyczaj po nie nie sięgamy tylko bez większej refleksji przewijamy ścianę na Facebooku i Twitterze.

Zmiany w komunikacji pogłębiają problem

Nie czujemy potrzeby dokładniejszego poznawania rzeczywistości, bo też zdobytą wiedzą nie za bardzo mamy się z kim dzielić. Coraz częściej rozmawiamy poprzez komunikatory, a nie przez telefon czy osobiście. Dlatego zmienia się też nasze podejście do głębszego poznawania istoty rzeczy. Być może podświadomie mamy takie poczucie, że jeśli będzie trzeba to w każdej chwili (nawet podczas takiej rozmowy przez Messengera) nadrobimy w kilka chwil braki w wiedzy i błyśniemy ciekawym faktem przed znajomym. Chociaż z drugiej strony, czy istotą rozmowy jest wyciąganie interesujących faktów i dzielenie się nimi z rozmówcą?

Czemu nazywam tego typu zachowanie problemem, skoro wcześniej usiłowałem Cię przekonać, że to podejście to nic groźnego? Bo to prawda, to nic groźnego jeśli nie przybiera formy ignorancji. Należy przy tej okazji wyraźnie rozróżnić pomiędzy selekcją treści i rezygnacją z tego, co znajduje się poza Twoim kręgiem zainteresowań lub jest podane w mało przystępny sposób, a rezygnacją z czytania ze względu na długość tekstu. Pierwsze zachowanie jest w pełni zrozumiałe, drugie jest niewytłumaczalnym lenistwem może prowadzić do wtórnego alfabetyzmu.

Brak potrzeby zgłębiania rzeczywistości, docierania do prawdy czy przyjmowanie informacji, które do nas docierają bezkrytycznie niesie za sobą zgubne skutki. Szczególnie w dobie internetu, kiedy łatwo o wrzutkę, która mija się z faktami albo subtelnie do nich nawiązuje, a w rzeczywistości jest zwyczajnym kłamstwem. Kłamstwem, które udostępnione setki razy staje się prawdą – przynajmniej dla sporej grupy osób.

Napiszcie w komentarzu pod wpisem jakie serwisy oferujące pogłębiony obraz rzeczywistości znacie. Co sądzicie o pokoleniu TL;DR? Więcej wśród tej grupy ignorantów czy ludzi, którzy potrafią sprawnie sortować docierające do nich treści?

Będzie mi niezmiernie miło, jeśli dołączysz do mnie na Facebooku!

Kamil Lipiński – mąż i ojciec, przedsiębiorca, webdeveloper, bloger, człowiek, który ma wielką nadzieję na to, że można się czegoś sensownego o WordPressie dowiedzieć w 500 sekund. Wierzący (bynajmniej nie w technologię) geek.

Subscribe without commenting




Spelling error report

The following text will be sent to our editors: